Życie to sztuka podejmowania decyzji.

podejmowanie decyzji

Kiedy pojawia się problem, stajesz przed dylematem, co zrobić. Jednak podejmowanie decyzji samo w sobie potrafi być problematyczne. Zdarza się nawet, że wolimy (świadomie lub nie), aby inne osoby decydowały za nas. Zrzekamy się przez to odpowiedzialności za własne życie, a jednocześnie mamy kogo winić, jeśli decyzja będzie nietrafiona. Do tego nasz mózg również nie lubi zbyt częstego podejmowania decyzji. Jest to dla niego niezwykle męczące i wysoce energochłonne. Jak więc ułatwić sobie zadanie i poczuć się pewniej? Proponuję pięć kroków, które przybliżą cię do podjęcia decyzji. Odpowiedz na poniższe pytania:

KROK 1. Czy muszę podjąć decyzję TERAZ?

Dobrze rozpocząć od ustalenia, czy musisz decydować TERAZ, czy możesz decyzję odłożyć na później. I absolutnie nie zachęcam tu do prokrastynacji, tylko do uzyskania właściwej perspektywy. Ja lubię zacząć od odpowiedzi na to pytanie, ponieważ jestem osobą zadaniową i preferuję działanie. Jak mawia niezastąpiony Król Julian* „zróbmy to szybko, zanim do nas dotrze, że to bez sensu”. Bywa to niezwykle stresujące, ponieważ tworzy presję czasu i poczucie, że coś trzeba zrobić. Zbadanie, jakie konsekwencje będzie miało odłożenie decyzji, pozwala pozbyć się tej presji i jednocześnie uświadomić sobie wielość możliwych rozwiązań. Jeśli odpowiedź, jaką udzielam na to pytanie brzmi „NIE”, to po pierwsze opada poziom stresu, a po drugie daje mi dodatkowy czas na lepsze przeanalizowanie sytuacji i poszukanie alternatywnych rozwiązań. Zdarza się to 8 na 10 przypadków. W pozostałych dwóch przypadkach odpowiedzią będzie „TAK”. I też doskonale. Oznacza to, że będę musiała zdecydować. A w takiej sytuacji każda decyzja będzie dobra.

KROK 2. Czy opieram decyzję na FAKTACH?

Oczywiście, kiedy podejmuję decyzję, staram się, aby była ona oparta na faktach. Odpowiadając na to pytanie, jednocześnie odpowiadam na pytanie: to jakie są fakty? Usystematyzowanie dostępnych informacji jest bardzo pożyteczne. Pozwala lepiej przyjrzeć się przesłankom, na jakich opieram moje osądy. Ustawiam je od najważniejszej do najmniej istotnej i weryfikuję ich prawdziwość. Fałszywe po prostu skreślam. Dzięki temu moja decyzja zostanie oparta wyłącznie na prawdziwych przesłankach. Jest też druga strona medalu. Im bardziej skomplikowany problem, tym większa liczba informacji. Nie zawsze będę w stanie zebrać je wszystkie i przeanalizować, a to oznacza, że decyzję będę podejmować w warunkach niepewności i przy pewnym ryzyku. Powstało kilka metod ułatwiających to zadanie, ale nie będę ich opisywać. Istotny jest fakt, że mam odgraniczony dostęp do informacji i prawdopodobnie nigdy nie poznam wszystkich aspektów danej sprawy. I to trzeba po prostu zaakceptować. Najważniejsze, że zrobiłam tyle, ile byłam w stanie. Ostatecznie i tak pewnie zdam się na przeczucie. Od czego jest w końcu babska intuicja?

KROK 3. Czy skutki decyzji oceniam jako BEZPIECZNE?

Kolejnym krokiem jest ocena ryzyka, a więc, czy skutki decyzji są bezpieczne dla mnie i innych. Nie jestem typem osoby, która lubi skakać na główkę do nieznanej wody lub po trupach idzie do celu. Musi być bezpiecznie. Tak, wiem, przed chwilą napisałam, że nie zawsze będę w stanie zebrać wystarczająco dużo informacji. Jak zatem mieć pewność, czy moje plany skończą się dobrze? Pewności nie ma nigdy, ale jest optymizm. Warto kierować się nim kiedy ryzyko jest niewielkie a niepewność odnośnie przyszłości niska. Co to oznacza w praktyce? Jeśli chcesz odnieść sukces, poprawić swój dobrostan i stan zdrowia, chcesz stać się inspiracją dla innych lub najzwyczajniej nie masz nic do stracenia, korzystaj z optymizmu. Opis metod znajdziesz w moim kolejnym wpisie „Jak korzystać z optymizmu”. Ja dodatkowo kieruję się słowami Eleonory Roosevelt „codziennie zrób jedną rzecz, która cię przeraża”. Moje własne doświadczenie mówi, że prawdziwe są powiedzenia: „nie taki diabeł straszny, jak go malują”, a także „wszystko, czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu”.

KROK 4. Czy JA tego chcę?

To pytanie jest niezwykle ważne! Od odpowiedzi na nie zależy, czy warto podjąć tą właśnie decyzję. Przez większą część mojego życia starałam się zadowolić innych. Decyzje, jakie podejmowałam miały spełnić ich oczekiwania. To ostatecznie była też jakaś forma satysfakcji dla mnie. Ale nie wystarczała nigdy na długo. Dopiero, kiedy zostałam mamą i zrozumiałam, że moja córka jest absolutnie odrębną istotą i że nie mogę przeżyć za nią życia, uświadomiłam sobie, że ja też jestem absolutnie indywidualną osobą. Moje błędy dotyczą tylko mnie, ale dobre rady innych dotyczą także tylko i wyłącznie mnie. Na błędach można się uczyć, a dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane (dużo dziś tych powiedzeń). Nauczyłam się, że nie warto żyć w piekle podporządkowania się widzimisię innych ludzi, nawet takich, którzy życzą mi jak najlepiej. Wszelkie konsekwencje poniosę wyłącznie JA.

KROK 5. Czy to co zrobię posuwa mnie NAPRZÓD?

Najwyższą z potrzeb człowieka (według Maslowa) jest potrzeba samorealizacji, rozumiana jako rozwój osobisty i duchowy, kreatywność, realizacja swojego potencjału. Krótko mówiąc to wszytko, co posuwa nas do przodu i powoduje, że z dnia na dzień stajemy się lepszymi wersjami siebie. Jednak bardzo często spotykam się z tym, że decyzja została podyktowana chęcią ucieczki. Przed nielubianą pracą, niedobrym partnerem, uogólniając – przed problemami. A problemy należy rozwiązywać, a nie przed nimi uciekać. Pamiętaj, gdziekolwiek pójdziesz, zabierzesz ze sobą SIEBIE. Z całym bagażem nierozwiązanych problemów. A po co targać ze sobą taki balast? Cokolwiek postanowisz, upewnij się, że jutro dzięki temu będziesz lepszym człowiekiem.

I jeszcze krótka rada na zakończenie. Podejmowania decyzji można się nauczyć. To jak z ćwiczeniami fizycznymi, konsekwencja w praktykowaniu daje najlepsze rezultaty. Ale tak samo jak podczas ćwiczeń można nadmiernie obciążyć mięśnie, tak samo podczas częstego podejmowania decyzji można przeciążyć mózg (najprawdziwsza prawda!). Skutkiem tego będzie nam coraz trudniej podejmować decyzje, będziemy czuli się zmęczeni i zestresowani. Jak sobie z tym poradzić? Automatyzuj co się da! W końcu po to mózg wymyślił autopilota, żeby codziennie nie analizować tych samych informacji i nie podejmować tych samych decyzji. Twoje wszystkie nawyki to przykład automatyzacji. To, że nie pamiętasz co działo się podczas drogi do pracy, którą jeździsz już od dłuższego czasu, to też efekt automatyzacji. Możesz ograniczyć liczbę podejmowanych decyzji jeśli przygotujesz stałe menu lub zestaw ubrań na każdy dzień tygodnia. To także spora oszczędność czasu. A kiedy powieje monotonią, na pewno łatwiej podejmiesz decyzję, jak sobie to życie urozmaicić.

*Postać z kreskówki „Pingwiny z Madagaskaru”.
Czytaj więcej
po nitce do kłębka
Po nitce do kłębka.