Niestety mamy też mózg.

zmiana
zmiana

Pomagam ludziom wprowadzać w życiu zmiany i stawać się lepszą wersją siebie. Wiem, że to trudne, wiem też, dlaczego. Toczy się w naszym wnętrzu nieustanna walka przeciwstawnych siła: kreatywności i strachu. Kreatywność to boska iskra, która napędza nasz rozwój i wzrost. Strach jest tym, co powstrzymuje nas przed realizowaniem pełnego potencjału. Droga do uwolnienia kreatywności (a tym samym rozwoju) prowadzi przez nasze serce. W nim mieszkają emocje, a to właśnie one są magicznym składnikiem, który zapewnia wewnętrzną motywację i siłę do działania. W sercu wzniecisz iskrę, która roznieci w tobie ogień zmiany. Niestety mamy też mózg.

Mózg jest (przynajmniej z założenia) logiczną częścią każdego z nas. Podstawowym jego celem jest utrzymanie nas przy życiu. Cały czas monitoruje otoczenie i szuka najmniejszych choćby oznak niebezpieczeństwa. A gdy je znajdzie, zrobi wszystko, aby tego niebezpieczeństwa uniknąć. Mózg ma swoje sztuczki, jest przebiegły i prze do swego za wszelką cenę. Jest podstępny. Jego popisową sztuczką jest „strefa komfortu”. Mózg stworzył ją, aby mieć pewność, że nie będziesz sięgać po to, co nowe, nieznane i potencjalnie ryzykowne. Strefa komfortu jest wrogiem rozwoju. Aby przeprowadzić zmiany w swoim życiu, musisz wiedzieć, jak uśpić czujność mózgu. Poznaj trzy sposoby na wprowadzanie zmian w życiu.

Po pierwsze, spróbuj pozostać poniżej zasięgu radaru, którym twój mózg monitoruje zagrożenie. Jeśli decydujesz się na wprowadzanie zmian w swoim życiu, rób to małymi kroczkami. Zwłaszcza duża zmiana zostanie szybko namierzona, a twoje wysiłki spacyfikowane. Ale zamiast porywać się z motyką na słońce, zdecyduj się na strategię małych kroków. Podziel swój cel na małe etapy i za każdym razem decyduj się na najmniejszy możliwy krok. Owszem, w ten sposób będziesz posuwać się do przodu powoli, ale konsekwentnie. I z dużym prawdopodobieństwem sukcesu.

Po drugie, możesz skorzystać z techniki kamuflażu. Jeśli zmiana jest na tyle duża, że nie da się jej ukryć, można ją nieco zamaskować. Wystarczy, że znajdziesz przyjemność większą niż ból, związany z wprowadzeniem zmiany. Zamiast walczyć ze sobą, by powstrzymać się przed zjedzeniem ciastka, wymyśl nagrodę związaną z jego niezjedzeniem. Tak upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu. Zrobisz sobie przyjemność, a twój mózg zamiast z tobą walczyć będzie ci sprzyjał.

Jeśli poprzednie strategie nie zadziałały, czas wytoczyć broń o największym kalibrze. Naucz się przekształcać ból w przyjemność. Owszem, niezjedzenie ciastka jest bolesne. Ale w ten sposób okażesz hart ducha i udowodnisz sobie własną siłę. A poczucie wewnętrznej mocy i sprawczości będzie dla ciebie nagrodą samą w sobie. Spróbuj, a zobaczysz jak wielka moc w tobie drzemie. I ile przyjemności można czerpać z pokonania własnych słabości. Doceniając siebie i swój wysiłek zwiększysz prawdopodobieństwo powodzenia.

Gdyby jednak wszystkie z powyższych metod zawiodły, mam w rękawie jeszcze jedną. Absolutnie rewelacyjną, stuprocentowo skuteczną i niewiarygodnie prostą. Nazywam ją „metodą ostateczną”. Jeśli jesteś ciekawy, co to za metoda, przeczytaj kolejny wpis w Diamentach.

Czytaj więcej
Po co coaching?