Obiecałam dziś szok i niedowierzanie. No to bardzo proszę. Czy zdarzyło ci się obejrzeć film z kategorii „o amerykańskim liceum” w konwencji plastikowo-różowej, pokazujący dylematy bycia popularnym? Dokładnie taki, w którym wszyscy do szkoły zajeżdżają wypasionymi furami, a największy życiowy dylemat, to w co się ubrać. Ja właśnie taki ostatnio oglądałam. Powstrzymajcie jeszcze okrzyk grozy, bo to nie koniec. Otóż okazało się, że nawet taki film niesie ze sobą wartościowe przesłanie i zainspirował mnie do głębokich przemyśleń. Mówię zupełnie serio.
Żeby zaoszczędzić Ci cierpienia, nie będę streszczać fabuły i przejdę od razu do sedna. Główna bohaterka filmu po wielu perypetiach dochodzi do wniosku, że jej zachowanie polegające na krytykowaniu i dołowaniu innych prowadzi donikąd. To, że nazwie kogoś głupkiem nie doda jej mądrości. To, że wyśmieje czyjąś brzydotę nie sprawi, że będzie piękniejsza. Umniejszanie wartości innych nie spowoduje, że ona stanie się bardziej wartościowym człowiekiem. Ona odkrywa, że ma WYBÓR. Może próbować dopasować świat do siebie i swoich oczekiwań. Może też skupić się na doskonaleniu siebie. W pierwszym przypadku strasznie się umorduje i dojdzie donikąd. Zamiast walczyć z wiatrakami, lepiej zwrócić się ku sobie. Ona to zrozumiała. A czy Ty też to rozumiesz?
Kiedy pojawia się element oceny, pojawia się kotwica. Taka, która nie pozwala na dokonanie zmiany i wstrzymuje przed rozwojem. Zwłaszcza ocena, która ma na celu umniejszenie innych osób, żeby dowartościować siebie. To pozory doskonałości, które nie przynoszą realnej wartości dodanej. Jedynie praca nad sobą i porównywanie siebie do siebie pozwala na rzeczywisty rozwój i wzrost. Do tego dochodzi jeszcze kolejny element, a mianowicie oczekiwanie, by dopasować świat do siebie. To poczucie, że wszyscy naokoło (i życie samo z siebie) powinni być tacy, jak ty uważasz. Każde odchylenie jest nie fair i jest skierowane przeciw tobie.
Gdy stawiasz się w roli sędziego, nieświadomie powstrzymujesz się przed zmianą i odbierasz sobie możliwość wyboru. Budujesz studnię, do której wpadasz. A stamtąd niezwykle trudno się wydostać. Stoisz tam, na samym dole, po kolana umurzany w błocie. W górę wysoko, a ściany są śliskie. Jeśli tylko zdecydujesz, że chcesz wyjść ze studni, chętnie podpowiem, jak to zrobić. Już w piątek podzielę się z Tobą sposobem na to, jak wyjść z pułapki oczekiwań.