Z instrukcji bezpieczeństwa w samolocie dowiesz się, że najpierw należy zadbać o siebie, a dopiero później możesz pomóc współpasażerom. Musisz być w dobrej formie, aby móc zatroszczyć się o innych. Jest w tym wiele sensu. I to nie tylko wtedy, kiedy znajdujesz się na pokładzie samolotu.
Skoro ta zasada wydaje się ze wszech miar racjonalna, dlaczego nie stosujemy jej na co dzień? Zwłaszcza w odniesieniu do relacji? Istnieje oczekiwanie, a nawet przymus przedkładania potrzeb innych ponad własne. A już najlepiej będzie się poświęcić! Wtedy oklaski i owacje. Natomiast w ogniu krytyki znajdzie się ten, kto głośno przyzna, że własne potrzeby traktuje na równi z potrzebami bliskich.
Każdy z nas ma potrzeby. Nawet mnich tybetański żyjący w skrajnej ascezie. Nasze potrzeby mogą się różnić ilościowo i jakościowo, ale występują w podobnej strukturze i hierarchii. Ich zaspokajanie służy nie tylko naszemu fizycznemu funkcjonowaniu, ale jest także warunkiem koniecznym rozwoju. Dlatego, tak samo, jak troszczysz się o dzieci, partnera, rodziców, przyjaciół, czy ulubione zwierzątka, zatroszcz się o siebie. Bo właśnie drugim składnikiem miłości do siebie jest samozadowolenie.
A ponieważ każdy z nas „składa się” z trzech elementów: ciała, serca i umysłu, trzeba zatroszczyć się o każdy z nich. Po pierwsze – Ciało, czyli aspekt fizyczny oznacza zadbanie o swoje potrzeby związane bezpośrednio z ciałem, ale także zdrowiem i ogólnie pojętą sprawnością. Do tego worka wpadają kwestie związane z odżywianiem, snem i wypoczynkiem, aktywnością fizyczną. Po drugie – Serce, to aspekt duchowy. I niekoniecznie musi oznaczać religijność, chociaż oczywiście może. W tej definicji zawierają się potrzeby przynależności, takie jak relacje z innymi, miłość i bycie kochanym, przyjaźń. Ostatni aspekt – Umysł, wiąże się z dostrzeżeniem naszych umiejętności i zdolności oraz możliwością wykorzystania ich w działaniu. To realizowanie potrzeby uznania, której reprezentacją w życiu są sukces, uznanie, szacunek, prestiż.
Na koniec wrócę jeszcze do tego, dlaczego miłość do siebie jest taka istotna. Otóż tylko wtedy, kiedy kochasz siebie, możesz tak naprawdę i w pełni pokochać innych. A to dlatego, że jesteś „poukładany” wewnętrznie. Nic cię nie wstrzymuje, nie rezonują w tobie problemy innych i nie oceniasz ich przez pryzmat swoich niezałatwionych tematów i bolączek. Stąd troska o siebie jest również wyrazem troski o innych. Ponadto miłość do siebie umożliwia prawdziwy, nieograniczony rozwój. Spójność wewnętrzna otwiera drogę do osiągnięcia swojego najwyższego potencjału i realizacji marzeń. A o tym przeczytasz już w następnym wpisie.