Problemy ze szczęściem.

szczęście
szczęście

Szukać szczęścia to prawie jak poszukiwać kamienia filozoficznego. Daremny trud. Bo szczęście to nie coś, co można znaleźć. Trzeba najzwyczajniej w świecie zakasać rękawy, wziąć się do roboty i szczęście dla siebie stworzyć. I całe szczęście.

Bo gdyby moje szczęście zależało od kogoś innego, byłabym w nie lada kłopocie. Najpierw musiałabym znaleźć właściwą osobę, która moje szczęście ma. Później jakoś trzeba by tę osobę nakłonić, żeby mi moje szczęście dała. Strasznie dużo zachodu i efekt niepewny. A tak, moje szczęście zależy tylko ode mnie. Przynajmniej o jeden problem mniej.

Chociaż niekoniecznie? Bo odpowiedzialność trochę przygniatająca. Nie pozwala narzekać i zwalać winy na innych. Dużo łatwiej powiedzieć, że moje nieszczęście to efekt działania (albo właśnie zaniechania) ze strony nieprzychylnych mi osób lub splotów wydarzeń. Pierwszym krokiem i warunkiem koniecznym (a niekoniecznie łatwym) jest zaakceptowanie tej odpowiedzialności.

A skoro o akceptacji (lub jej braku) mowa, to warto wspomnieć jeszcze o dwóch elementach, które odbierają szczęście. Po pierwsze nadmierna potrzeba kontroli i brak akceptacji dla rzeczy, które pozostają poza strefą wpływów. Nieraz zdarzyło mi się zżymać i biadolić, bo tematy nie układały się po mojej myśli. Ale przecież nikt mi nie gwarantował, że będą. Po drugie, spokój i zadowolenie odbiera coś, co nazywam efektem „braku wehikułu czasu”.  Chodzi o sytuacje, kiedy narzekam na to, co już zaszło i jest faktem. O ile mi wiadomo, nikt (nawet amerykańscy naukowcy) nie wymyślił jeszcze sposobu, aby cofnąć się w czasie i zmienić bieg wydarzeń. Zatem marnowanie energii na „rozpaczanie nad rozlanym mlekiem” to słaby pomysł. A jednak w naturalny sposób przychodzi jako pierwszy do głowy.

Po uporaniu się z tymi problemami, jest już naprawdę z górki. Wystarczy przestrzegać tylko kilku prostych zasad. Z własnego doświadczenia wiem, że chodzenie na łatwiznę to droga donikąd. Zwykle to, czego chcę nie jest tym, czego potrzebuję. Dlatego warto zrozumieć różnicę i świadomie wybierać. Ja staram się wybierać to, co mi służy. I cieszyć się z wyborów, nawet, jeśli oznaczają odmówienie sobie kawałka tortu bezowego z kremem mascarpone. Co jeszcze znajduje się na mojej zakazanej liście? Narzekanie, osądzanie i zamartwianie. Staram się je zastąpić praktyką wdzięczności (lub doceniania, to słowo bardziej mi się podoba), miłością (ja naprawdę kocham ludzi) i poszukiwaniem rozwiązań, a nie problemów.

Nic nie trwa wiecznie, także szczęście. Tym bardziej warto nauczyć się doceniać chwile radości. Nic tak dobrze nie robi na samopoczucie, jak aktywność fizyczna, bliskie relacje i możliwość realizowania swojej pasji. Ja sama odpowiadam za moje szczęście. Ty odpowiadasz za swoje. Życzę więc nam szczęśliwego Dnia Szczęścia, tak często, jak to tylko możliwe.

Czytaj więcej
związek
Związek na całe życie.