„Czy to musi być takie trudne?” – zapytała mnie przyjaciółka, kiedy rozmawiałyśmy o wychowaniu dzieci. Zastanowiłam się chwilę. Hmm… to wcale nie musi być trudne. A im dłużej o tym myślę, tym bardziej przekonuję się, że to może być całkiem proste. Nie, nie łatwe, ale proste. W pewnym sensie oczywiste i nieskomplikowane. Dopóki my sami nie postanowimy skompilować życia sobie i naszym dzieciom. Oto moje sposoby, aby życie było proste: 5 pytań, które są moim papierkiem lakmusowym i wskazują prostą drogę.
Pytanie 5. Co bym zrobiła, gdybym się nie bała?
Kiedy na świecie pojawia się dziecko, poznajesz zupełnie nowe uczucia. Przede wszystkim odkrywasz miłość, o jakiej istnieniu nie miałeś pojęcia. Jest tak obezwładniająca, rozczulająca i przejmująca, że na samą myśl łzy wzruszenia cisną mi się do oczu. Ale poznajesz też strach, jakiego wcześniej nie doświadczyłeś. Chcesz ochronić dziecko przez wszelkim złem tego świata, przed cierpieniem fizycznym i emocjonalnym. Obawiasz się o jego dobro w dzień i w nocy. I to jest także zupełnie obezwładniające. Paraliżuje i odbiera zdrowy rozsądek. Trudno być rodzicem wspierającym i budującym poczucie wartości dziecka, kiedy jedyne co ciśnie się na usta to: „Uważaj, bo się przewrócisz. Nie dotykaj, bo zrobisz sobie krzywdę. Nie rób tego, nie rób tamtego, to niebezpieczne …”. Gdzie tu miejsce na nowe doświadczenia, poznawanie świata i uczenie się samodzielności?
Nie przeżyję życia z moją córkę. Nie zawsze będę obok, aby ją wesprzeć i doradzić. Nie zastąpię jej, kiedy sytuacja stanie się trudna lub nieprzyjemna. To ona musi umieć poradzić sobie z każdym wyzwaniem. Jedyne co mogę zrobić, to przygotować ją do tego. Na co pozwoliłabym mojej córce? Jak bym zareagowała? Czego bym dla niej chciała? Co bym zrobiła, gdybym się nie bała? Kiedy zadaję sobie to pytanie strach wcale nie znika. Nadal się boję, ale teraz przynajmniej mogę wybrać świadomie.