Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam. I nie będzie to o zarządzaniu czasem!
Mamy listopad i jest to dla mnie oznaka przemijającego nieubłaganie czasu. I to z kilku powodów. Za oknem szaro, buro i ponuro. Rano ciemno, wieczorem ciemno, w ciągu dnia, w najlepszym wypadku, byle jak. Rok zbliża się do końca. I znów nie wiem, kiedy przeleciał. Przecież dopiero się zaczął. To zawsze wywołuje we mnie stan zadumy i zmusza do przemyśleń.
I tak oto naszła mnie refleksja, którą chcę się nią z wami podzielić. A dotyczy ona refleksji właśnie. Żyjemy w świecie, który pędzi i to z każdym obrotem coraz szybciej. Ja sama doświadczam tego na własnej skórze. Mam wrażenie, że doba kurczy się niczym sweterek w praniu a ja żyję w ciągłym niedoczasie. Przebieram nogami, próbuję dogonić uciekające minuty i ciągle jestem o jeden krok z tyłu. Ta ciągła gonitwa sprawia, że przestaję zauważać świat dookoła i jadę na autopilocie. Byle szybciej, zanim do mnie dotrze, że to bez sensu.
A kiedyś potrafiłam leżeć godzinami, słuchając muzyki i rozmyślając o życiu. Umiałam zatrzymać się na ulicy, aby podziwiać otaczający mnie świat i napawać się ulotną chwilą. A co najważniejsze, potrafiłam wsłuchać się w mój wewnętrzny głos, zastanowić nad tym, co jest dla mnie ważne, pomyśleć o tym, czego chcę. Taka chwila refleksji każdego dnia to nie luksus, to konieczność! Tylko wtedy mam szansę się rozwijać i kierować moim życiem tak, jak JA tego chcę.
Dlatego od pewnego czasu znów wprowadziłam ten element do mojej codziennej praktyki. Dawniej refleksja była dla mnie czynnością naturalną, jednak nie do końca uświadomioną. Teraz jest w pełni zamierzona i wykonywana z rozmysłem i w konkretnym celu. Chcę wziąć odpowiedzialność za moje życie i za to, w jakim kierunku podążam. Już nie biegam na oślep.
A właśnie listopadowe, ciemne, ponure poranki i wieczory najlepiej się do tego nadają. I nie chodzi o to, żeby babrać się w swoim życiu, rozdrapywać rany i karać za błędy i niedociągnięcia. Chodzi o to, żeby spojrzeć na swoje życie krytycznie, ale zawsze konstruktywnie. Mi pomagają w tym zadaniu dwa proste pytania. Pierwsze, od którego zaczynam każdy nowy dzień: Co zrobię dziś, aby zbliżyć się do moich marzeń i pragnień? Drugie, na podsumowanie mijającego dnia: Co mogłabym zrobić inaczej, żeby juto być jeszcze lepszym człowiekiem?
Może wy znajdziecie dla siebie swoje własne kluczowe pytania. A może już je macie i zechcecie się nimi podzielić w komentarzach. Jedno jest pewne, nie znam innego, tak skutecznego i potężnego narzędzia wspierającego rozwój. A skoro ten czas w roku wyjątkowo sprzyja refleksji, to właśnie będzie w Diamentach temat przewodni tego miesiąca. Dołączcie do mnie.