Ciąg dalszy rozważań o emocjach. Tym razem o przyglądaniu się własnym emocjom w nieco innym kontekście. Bo obserwowanie własnych odczuć ma jeszcze jeden, niebywale istotny aspekt. Zwykle nasze emocje i myśli są nierozerwalnie połączone. Istnieją tak blisko, że nawet nie zauważasz, że przed emocją jest myśl, która ją wywołuje.
Nasz umysł jest w stanie stworzyć całą paletę emocji, od euforii i radości poprzez strach aż po czarną rozpacz. Zwykło się mówić, że emocje związane z radością są pozytywne, a te ze strachem czy złością negatywne. Ja jednak uważam, że oceniać powinniśmy myśli, które te emocje wywołują. Bo przecież mogę czuć satysfakcję na myśl, że komuś się coś nie powiodło. Ot, tak, po prostu, ze zwykłej ludzkiej zawiści. W końcu nie ma nic bardziej bezinteresownego. Czy zadowolenie spowodowane czyjąś porażką jest pozytywne?
Kiedy zaczynasz obserwować emocje i myśli, masz szansę je dostrzec, zdystansować się i zbudować pomiędzy nimi przestrzeń. A gdy uda ci się je rozłączyć, powstaje dostatecznie dużo miejsca na decyzję. Zamiast wyuczonych automatycznych zachowań możesz świadomie zdecydować, jak chcesz postąpić. Może zadowolenie czyjąś porażką zamieni się w zażenowanie? Może zamiast się cieszyć, zechcesz pomóc?
Bycie obserwatorem ma niezwykłą moc. Chodzi o to, by nie reagować, być niemym świadkiem. Badać emocje pod lupą, jednak powstrzymać się od ocen i komentarzy. Bo z chwilą, gdy zaczynasz zaprzeczać i walczyć, tak naprawdę wzmacniasz to, czemu się przeciwstawiasz. To podstawy fizyki. Odsyłam do trzeciej zasady dynamiki. Nie walcz, obserwuj, zaakceptuj. A później zdecyduj, co zamierzasz z tym zrobić.
No właśnie, bo intencje i plany to kolejny temat do przemyśleń, kiedy jesteś w swojej Przystani. Jak pisałam wcześniej, jakość relacji rozpoznasz między innymi po tym, czy w związku planujecie przyszłość. W następnym wpisie przeczytacie zatem o tym, jak rozmawiać z samym sobą o przyszłości.